Wybudowane dużym nakładem finansowym progi wyspowe nie zdały egzaminu. Potwierdzają się nasze przewidywania, że tego typu spowalniacze ruchu są jedynie pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Sprawa nie jest nowa i ciągnie się od lat. Od pewnego czasu lokalną ulicę Mrówczą, polubili kierowcy, którzy tranzytem przejeżdżają przez Wawer. O sprawie zrobiło się głośno, gdy na skrzyżowaniu z ul. Zwoleńską zginęła dwójka dzieci. Okoliczni mieszkańcy apelowali do urzędników o zamontowanie progów zwalniających. Trzeba było kolejnej tragedii, w której zginęło trzecie dziecko, by coś zaczęło się dziać w tej sprawie. Po uzgodnieniach z Zarządem Transportu Miejskiego, zostały zamontowane progi wyspowe. Wybrano wariant umożliwiający przejazd autobusów. Osobiście od samego początku byłem sceptyczny co do pomysłu montowania spowalniaczy na ulicy, po której poruszają się autobusy komunikacji miejskiej. Już wówczas wieszczyłem, że z tego powodu spowalniacze będą musiały być mało okazałe, a co za tym idzie ich skuteczność będzie znikoma. Zarząd transportu Miejskiego stoi na stanowisku, że stosowanie progów bardziej ingerujących w jezdnię w przypadku funkcjonowania na danej jezdni komunikacji autobusowej jest niedopuszczalne. Co prawda pojawiły się głosy poparte przykładami, że gdzie indziej tylko nie w Warszawie autobusy najróżniejszego typu, kursują przez progi niewyspowe. To jest fakt, lecz z naszych informacji wynika, że autobusy kursujące w stolicy Grecji i przejeżdżające przez progi tzw. niewyspowe, mają specjalnie wzmacniane zawieszenie oraz osłony metalowe zamontowane w podwoziu, które chronią czułe części autobusu. Ponieważ nasze autobusy, szczególnie niskopodłogowe nie mają takich zabezpieczeń to jazda po wystających spowalniaczach naraża je na bardzo poważne uszkodzenia zawieszenia. Dlatego montując spowalniacze na ul. Mrówczej zdecydowano się na bardziej bezpieczne progi wyspowe. Jednak skuteczność tego typu zabezpieczeń jest wątpliwa. Kierowcy samochodów osobowych przejeżdżają między progami. I nie są to jednostkowe przypadki, ale reguła: jeśli z naprzeciwka nic nie nadjeżdża, samochód przejeżdża środkiem bez zwalniania. Swojego czasu przez cały kraj, przetoczyła się dyskusja o celowości stawiania fotoradarów. Podnoszono argument, że tego typu urządzenia nie służą poprawie bezpieczeństwa na drogach, ale w wielu przypadkach są źródłem pokaźnych dochodów dla gmin. Pomijając patologiczne sytuacje z wykorzystaniem fotoradarów, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w przypadku takich ulic jaka jest Mrówcza to aż się prosi, by zainstalować takie urządzenie, które z całą pewnością zadziałałoby dyscyplinująco na kierowców i nie trzeba, by stawiać barykad na jezdni w postaci wysokich progów. Grunt to chcieć. Józek Wawer